Kiedy juz obroce sie....
Jesli zrozumiesz....
Kiedy juz obroce sie w pyl
i nic mi z zycia nie zostanie.
Wtedy, gdy nic juz przed toba nie bede
kryl,
powiem ze dobry sen bede miec
kochanie...
Kiedy juz obroce sie w piasek
i nic juz nie bede czul.
Beznamietnie ulatywac zycie bedzie spod
przybieranych przeze mnie masek.
Obcy mi bedzie kazdy bol.
Kiedy juz obroce sie w ziarno,
ktore bedzie lezec gdzies przypadkowo.
Ty jak ptak - ja bede twa karma.
Odrodze sie w Tobie na nowo.
Czule do rak wezmiesz:
ziarno, pyl i piasku drobine,
Niewazne co powiesz i jak to ujmiesz,
zapytasz o smierci mojej przyczyne.
Twoj bol i twe lzy
stworza z tymi trzema,
cos czego nie znalas nawet Ty
i nie poznala nigdy cala ziemia.
Nowym rodzajem sie stalem.
Niepowtarzalny, unikatowy.
I pomyslec ze smierci jak ognia sie
balem.
Teraz wiem, ze bylem na nia gotowy.
Dzisiaj juz wiem, ze dobrze sie stalo,
ze odszedlem z tego swiata marnego.
Niewazne co bedzie sie ze mna dzialo.
Szkoda tylko, ze nie u boku twego.
Widzialem te ciezki spracowane oczy,
ktorymi na mnie patrzylas.
Smutny, zmeczony wzrok jest jednak
uroczy,
bo najwazniejsze, ze bylas.
Widzialem te ciezkie, spracowane oczy
sasiadow moich i ludzi na ulicach.
Nie raz, nie dwa trafilo im i mi sie z
dobrej drogi zboczyc,
by wiedziec gdzie zla jest winnica.
Nie chcialem Cie ranic, patrzylas na moj
upadek.
Widzialas jak grunt walil mi sie pod
nogami.
Bylas wskaznikiem - widac bylo na nim
zastoj moj i spadek.
Wzrost?...tylko czasami...
Znowu dziekuje, ze bylas...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.