Kiedy przyjdzie
Gasnącą jestem gwiazdą
Blasku we mnie ździebełko
Wątłym płomykiem się palę
Bladą życia iskierką
Dom zbudowałem wspaniały
Teraz widzę marna to jest budowla
Potrzebny był mi na ziemi
Nie zabiorę go teraz w zaświaty
Panem swojego byłem losu
Swój krzyż dźwigałem wytrwale
Rodzina moją ostoją
Dla innych nie liczę się wcale
Panie ty życie we mnie tchnąłeś
Teraz zgasisz wypaloną już świecę
Jeszcze zachłanny oddech ostatni
Żegnajcie kochani do Boga lecę
Komentarze (5)
Tylko się nie targaj... bo skoro jesteś wierzący to
wiesz czym to grozi... Czas leczy rany. To oklepane
ale prawdziwe. Uwierz że wiem co mówię. Było
blisko.... Miłego...
Smutny, ale prawdziwy.
Pozdrawiam!
Wzruszyłam się. Smutny ale jakże piękny. Pozdrawiam
smutno ale Ładniutko ;)) +
Bardzo smutny wiersz o schyłku życia.
Pozdrawiam.