A kiedy przyjdziesz...
A kiedy przyjdziesz pod osłoną nocy
By z ust kraść pocałunki i westchnienia
...
Kiedy przyjdziesz odziany w pragnienie
By rozpalić zmysły i rozbudzić żądze
...
A kiedy przyjdziesz...ja będę czekać
Z rumianą miłością na policzkach
Z ustami drżącymi w bezgłośnej prośbie
Byś zerwał ze mnie nieśmiałość i wstyd
A kiedy przyjdziesz bądź mym artystą
Gwieździste niebo na mym ciele rysuj
Dłonią rzeźbiarza nadaj kształt rozkoszy
Językiem poety słowa zapisz w piersi
A kiedy przyjdziesz zatrzymaj czas
w chwilii, gdy serce drży ze szczęścia
...
A kiedy przyjdziesz oddać mi siebie
oddam Ci w zamian namiętność i żar
...
A kiedy przyjdziesz pod osłoną nocy...
gdy księżyc jeszcze czuwać będzie
spłoniemy nim świt przyniesie rozstanie
nim dzień rozkaże zapomnieć, Kochanie...
Dla tych co marzą...
Komentarze (5)
Kiedy już przyjdzie...napisz i o tym :)
Jest tu kilka bardzo dobrych momentów (np. byś zerwał
ze mnie nieśmiałość i wstyd - a może "zdarł"?),
które fajnie by było pociągnąć dalej. Wiersz ma
potencjał.
Oprócz rymowanych lubię też poczytać białe
wiersze.Bardzo romantyczny i plastyczny obraz
malujesz.
eh... ta namiętność i pożądanie co serca i dusze
rozpala... bardzo mi się podoba :) pozdrawiam
A kiedy przyjdzie....ten artysta,niech prawdziwym
artystą będzie.Ładny,rozmarzony wiersz.