kiedy słońce...
kiedy słońce spać się kładzie,
niebo się wykłóca z nocą
z siłą ciągnie barw strumienie
aż z wrażenia chmury mruczą
tu rozedrze pas błękitu
zostawiając jego strzępy
przestraszone swym uczynkiem
szybko fastryguje lekkim
prawie niewidzialnym ściegiem
zostawiając frędzle złota
rozświetlone zamyśleniem
z przesłodzoną barw pieszczotą
rozpisuje przestrzeń w nuty
gdy przebiegał dzień dość sprawnie
zostawiając marzeń grona
z pomarańczą ciepła na dnie
cienie smutku supełkuje
gdy za dnia marszczyły czoło
by za chwilę rozlać łunę
chcąc podobać się jurorom
którzy oceniając zachód
biorą pod uwagę kształty
tchnienie cień drgające światło
słowem…urok nieodparty
nikt werdyktu nie wydaje
nikt nie wznosi też punktacji
powiem krótko każdy chciałby
wysłać zachód do poprawki
każdy chciałby jak najdłużej
zgłębiać z pasją to zjawisko
pięknem jego się zachwycić
i przy sercu mieć je blisko
Odp. dla: „jarmolstan” Tak jak w życiu i z zachodem chciałoby się coś odmienić, wpisać inną czcionką losy, z parametrem barw przestrzeni… …aby to uczynić TRZEBA BYĆ !!!!
Komentarze (9)
Prześlicznie, jak zawsze. Pozdrawiam
hmm...słowa jak perełki błyszczą w słońcu . Ładny
wiersz
Lekkim piórem napisany, pełen ciekawych metafor-
poetycki obraz kończącego się dnia... Bardzo udany
wiersz... Ciepło pozdrawiam.
przepiękny obraz namalowany słowem - pozdrawiam
Jeśli chcemy zachwycać się pięknem łun gasnącego dnia,
to nie widzę potrzeby wysyłania zachodu słońca do
poprawki.
Bardzo zywy obraz, zachodu slonca , przedstawilas w
wierszu i znow tyle ciepla w slowach, Pozdrawiam
rowniez cieplo:)
Bardzo plastycznie oddałaś urodę zachodu. Ładny
wiersz.
Nic tylko usiąść przy sztalugach i malować-brawo:)
Czytając wiersz widziałem ten piękny obraz... Ty
cudownie go namalowałaś słowem...