Kiedyś...
Nieodgadniona skarbnica myśli
nieposkromionych
Zarazem prosta i łagodna w formie
Choć żyję jak każden z tu urodzonych
To jednak uchybiam przyjętej normie
Zdarzeń potokiem płynęłam za szczęściem
Myślałam -„przecież robi tak
wielu”
Teraz gdy tonę na życia okręcie
Szukam pokrętnej drogi do celu
Otwórz me oczy o Wszechpotężny
Wysłuchaj prośby ułomnej mej duszy
Zapal światełkiem szczyt niebosiężny
W ostatnią drogę pora mi ruszyć
Przebiegnę cicho krawędzie marzeń
Sny pozamykam w westchnień puzderka
Bolesnym chwilom zegary przestawię
Tak by nie mogły mi w oczy zerkać
Sercem otulę ciepłe wspomnienia
Związane z tymi, co przy mnie byli
Przytulę duszy ukryte pragnienia
Dobiega końca życia labirynt
Zamknę pamiętnik ostatnim uśmiechem
Spojrzę ku niebu wymownym słowem
Przejdę Rubikon, łagodnym echem
Kładąc się na łono Abrahamowe
bo całe życie to tych kilka krótkich chwil...
Komentarze (2)
wiersz bardzo ładny ...na odejście jednak chyba nie
pora...pozdrawiam
z fraza ostatnią nie zgodzę się ,o nie -nie w łono, a
na Abrahama łono!