Kiedyś, a dziś
Kiedyś - słońce zawsze o wschodzie,
wiatr muskał delikatnie twarz.
Tam zawsze w domu woń chleba,
orzeźwiała świerza rosa o poranku.
Zewsząd niosła się wesoła muzyka,
grajek uśmiechem darzył przechodniów.
Pod nogmi tylko łasił się pies,
serdecznie machając ogonem - przyjaciel.
Dziś - świt ociąga się i zwleka,
dym krztusi przy głebszym oddechu.
Tu jedynie czerstwa kromka rzucona
niedbale,
ze snu lichego budzą syreny.
Zewsząd jęki i żale nuty fałszywej,
nędzarz żebra wyciągnąwszy ręki.
Pod nogami tylko leży wychudły kundel,
kwili głodem zmorzony - cień istnienia.
Komentarze (1)
...pokazałeś(aś)....panta rhey.....