Kiedyś świat pokłonem stanie
Dziś wstałem znów lewą nogą,znów papieros
przywitał dzień,
znów pokój straszył brudem,praca i
pustka,ile tak można żyć?Czemu tak mi
żle?
Myślinie obiecywały słońca,myśli kłębiły
się prześmiewczo,
że znów nic i czerń,znów ziemskie
piekło.
A jednak jedna piękna łza,jednak jedna ta
istota,
choć niewidziałna i nieznana,wciąż czeka na
mnie w tym pokoju.
Wciąż jest przy mnie,choć barwą ułudy,a
może po prostu za daleko,
bo marzę o niej tylko,a otaczające mnie
powietrze,nie nieśie zapachu jej,nie trzyma
mnie za rękę.
Więc co pioęknego?Co jest niebem w tej
historii?Czym się cieszę,gdy nie ma Cię
tutaj,obok?
Bo tam,gdzieś,choć daleko rodzi się
coś,ktoś myślą głaszcze mnie po głowie.
Może to tylko historia na dziś,może kiedyś
zapomnimy w zgiełku nowych,spełnionych
życzeń,
ale teraz,dziś jesteśmy z sobą,kilometry
zdają się w pokorze milczeć.
Nasze usta,nasze oczy,może serca nawet,choć
milczymy ostrożnie,
są przy sobie i smakują tęsknoty.
Kiedyś stanę przed nią i zapytam:Czego
pragniesz?
Kiedyś mi odpowie,łzy popłyną same.
Kiedyś,jeśli mogę marzyć,kiedyś powiem
Ci,
kiedyś świat pokłonem będzie,bo
jesteśmy.My.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.