Kielich piekielny
a może tak było...
Piekielny kielich wypity,
usta pełne Twojej słodyczy.
Usta me szalone,
namiętne,uchylone.
Oczy me w Ciebie wpatrzone,
ciało z podniecenia naprężone.
Usta w rozkoszy pocałunku się tulą,
stają się ognistą kulą.
Rozkoszują się w sobie,
tyle miodu jest w Tobie.
Usta do piersi mych tulisz,
dłońmi ciało otulisz.
Falują jak dwa ognie,
serca żaru pochodnie.
Podniecenie ogromne,
ciało nieprzytomne.
W nagość mą się wplatasz,
ciało,ciałem oplatasz.
Wiję się,naprężam,
namiętności oręża sięgam.
Wilgoć moja spływa,
uda me opływa.
Mówisz-"...słodycz Twa wspaniała,
słodyczą pachniesz cała...".
We mnie się unosisz,
delikatnie z czułością wznosisz.
Coraz bardziej mnie pragniesz,
ciałem mym zawładniesz.
Podniecenie sięga szczytu,
miłosnego uniesienia zenitu.
Mocno w Twe ciało się wbijam,
namiętność rozkoszy spijam.
Wysysam ją do cna,
kielich piekielny do dna.
W jękach boskości spowici,
piekielnymi mocami upici.
Raj nieba niech się chowa,
piekielnie wspaniała Twa dolna połowa...
a może to wszystko mi się śniło...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.