kiermasz na Pozornej
jest taki czas, kiedy wszystko pozornie prawdziwe okazuje się iluzją, dziś nadszedł dla mnie..
(przy ulicy Pozornej wielki ruch dziś
mamy)
wrzeszczą dwie przekupki jazgoczącym
głosem:
"do nas, drodzy, mili, wszystko tu
sprzedamy!"
wbijam się w tę gawiedź, kręcąc lekko
nosem..
harmider okrutny, lecz dzielnie go
znoszę,
przyglądam się kramom i jakże się
dziwię,
asortyment bogaty.. "ten bukiet
poproszę!"
"nie pachną? - paniusiu, toć nie są
prawdziwe.."
zmieszana, daję się ponieść tej żywej
fali,
z lękiem oglądam jarmarczne zjawiska:
sztuczne łzy na uncje, tam serca ze
stali
i z każdym krokiem nadzieja mi pryska..
fałszywe uśmiechy w pęczki powiązane,
podrobione gniewu rude pióropusze,
namiastki żalu z tęsknotą splątane,
substytuty marzeń - szklane kapelusze..
przystaję na chwilę i w szkle się
przeglądam,
i czuję, jak drży mi sztuczna powieka,
zmyśloną łzą płaczę, bo wiem, jak
wyglądam:
jak kukła, co tylko udaje człowieka..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.