Kiwi
Przekręcam klucz ,patrzę tuż tuż
Jest już przede mną ten luz
Otwieram drzwi—na stole kiwi
Na Boga ona się dziwi
Wpadam do środka—oj jaka słodka
Wiem już—nie była to plotka
Zielona cała i chce i by dała
Pomagała-- gdy nagle przestała
Och pomalutku ty krasnoludku
Za wcześnie ręka leży na spodku
Owoc dorodny –jest nieco chłodny?
Nie bój się ---jestem też głodny
Skórka dojrzała ---na spodku leżała
Rosą płakała , lecz nie przestała
Już tylko drżała , że będzie za mała
Że soki na mnie będzie puszczała
I jej obawa do ust iść nie chciała
W końcu przegrała i się poddała
Poprawiam jej włosy ona się droczy
Pyta-- czy kiwi można jeść w nocy?
Nie odpowiadam całą ją zjadam
Sok kapie z ust ----znikneła i już
Gdy czytam wiersz--- Mateusz też
Chciałby---bo kiwi nie jeż
Ty synku nie!—jeszcze za wcześnie
Dla ciebie są tylko czereśnie
A morał? Co on nam dał
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.