Klątwa
Czy to jest bajka? Któż to wie, być może i nie. Dziś jest dzień dziecka, jednak właśnie tę opowiedzieć Wam chcę.
W pewnym królestwie gdzieś na zachodzie,
gdzie mycie włosów nie było w modzie,
ludziom zwisały z głów tłuste strąki -
toteż śmierdzieli jak krowie bąki.
W pałacu króla też trwa ta moda -
cuchnęła nawet księżniczka młoda
i świta cała roztacza wonie,
fetor się niesie aż hen na błonie.
Nie każdy znosił taką perfumę
gdy w powonieniu miał czulszą strunę
więc na uboczu sobie mieszkali,
ci co na woń tę mocno sarkali.
Pewnego razu gdy na audiencji,
poseł z daleka przy eminencji,
nos zatkał dłonią - bo nie wytrzymał -
trafił do lochu taki był finał.
Gdy władca wschodu o tym usłyszał,
wpadł w taką wściekłość, że ledwie dyszał
-
nakazał wezwać swojego maga -
ma być pomszczona taka zniewaga.
Wziął się czarodziej wnet do roboty
i król zachodu popadł w kłopoty,
wraz z nim królestwo dosłownie całe,
wkrótce spotkało się ze złym czarem.
Dopadła ludzi klątwa swędząca -
toteż drapaniu nie było końca -
drapie się ojciec czochra się matka,
skrobie się także dzieci gromadka.
I król w pałacu targa swą grzywę
aż z głowy lecą mu kłaki siwe
a wraz z włosami jak z popielnika
pył biały leci cóż to do licha?
Złuszczona skóra niczym śnieg biały,
powoli spada już na kraj cały.
Sypią się płatki, z głów leci pył -
każdy miał łupież kto w królestwie żył.
Jest już na butach i na kołnierzu -
można go znaleźć także w talerzu.
Wnet opanował kraj caluteńki,
skazując ludzi na ciągłe męki.
Nawet kamieniarz co łupie głazy,
temu cholerstwu nie daje rady.
Nie ma już także wypraw po łupy -
zbójcerzom łupież wlazł do chałupy
W końcu ogłosił władca krucjatę-
trzeba pokonać plagę, co katem
zaległa wszędzie nad całym krajem,
a w zamian za to córkę oddaje.
Ten co zarazę zdoła zwyciężyć
połowę kraju też będzie dzierżyć.
Będzie w pałacu niczym monarcha,
gdy mu się uda wnet pozbyć parcha.
Próbują wszyscy starzy i młodzi,
lecz im to kiepsko jakoś wychodzi.
Łupież się sypie i ma się dobrze -
coraz silniejszy po każdej dobie.
I za nic ma, te całe starania -
już nikt zapewne nie przegna drania.
Na nic te wszelkie różne zabiegi -
kto się podejmie pozbyć lebiegi?
Na skraju wioski w niewielkiej chatce,
mieszkał Jaś młody przy swojej matce.
Chociaż to była biedna rodzina,
to matuś dbała o swego syna.
Któregoś ranka tak mu powiada:
ty masz swój rozum pokonasz gada.
Tu cała praca jest nic nie warta,
trzeba na wschodzie szukać lekarstwa.
Więc dzielny chłopak zebrał manatki,
smarknął siarczyście, podciągnął gatki
i w stronę słońca w drogę wyruszył,
a pył się za nim kruszył i prószył.
Nie do tej bajki temat należy,
jak się nasz Jasio gdzieś z magiem
zmierzył.
Ważne, że wygrał z nim swoje starcie,
kiedy z nim walczył bardzo zażarcie.
Pokonał maga zdobył lekarstwo,
nie żal mu trudu, bo było warto.
Dostanie więc teraz rękę króla córy
i nie będzie w zupie złuszczonej skóry.
Argo.
Komentarze (17)
Świetna bajka,a zarazem reklama szamponu na łupież.Nie
powiem jakiego bo jest dużo w aptekach.
Wystraszyłam się długości wiersza,ale jest tak ciekawy
że jeszcz by się chciało.Pozdrawiam.
U Ciebie nigdy się nie nudzę. Baardzo zgrabna
bajeczka. Precz z łupieżem ! :)