Klątwa była błogosławieństwem
Klątwa była błogosławieństwem
A przekleństwo miłością było
Bo nie mogła patrzeć jak jego serce
Przez tę okrutną rozrywane było
Lecz, jak to zawsze bywa
Dobroć nie zawsze dobrą jest
Nie mogła go w złotej klatce trzymać
Choćby się miał sparzyć, spiec
I dopiero jak mu zwróciła wolność
Dopiero zrozumiała jak bardzo go kocha
I przeklinała się za swą dobrość
Nienawidziła siebie, gdy szlocha
Wtedy zobaczyła go w bramie
Jak zdyszany, z przestrachem się jej
przypatruje
Przez deszcz do niej podbiegł, skończyło
się łkanie
Powiedział tylko „nad życie cię miłuję”
Komentarze (6)
Bardzo ładny:)
Wiesz masz nad wiek dojrzałe wiersze i za to Ciebie
lubię czytać. Powodzenia!
piękne:)
Ciekawie to ująłeś:) Miło było przeczytać:)
Pozdrawiam:)
no i pięknie Pozdrawiam:))
dobre, trochę jakby kiedyś o mnie heeh ;)