Kłębek
Mały, czarno-biały, taki puszysty i tak
bezbronny,
może całkiem przez przypadek przynieść
zapach chwil tak wonnych,
że bym umarł, gdybym poczuł całą jego
rozmaitość,
daj zaledwie liznąć woni, ja ciągle wierzę
w twą litość.
Ta nić losu, którą wiłbym przez czas długi,
nieskończony,
zbiór chwil pięknych albo trudnych,
spokojnych czy też szalonych,
w kłębku tym owe zdarzenia przez mą duszę
upragnione,
czasy, dla których istnienie miałoby być
przeznaczone!
Mały, czarno-biały kotek turla go swymi
nóżkami,
wołam go jak tylko mogę, całymi swymi
płucami,
by z tym kłębkiem dał mi siły przekraczania
wielu granic,
czy da kiedyś? Bowiem jeśli nie da, to me
życie na nic...
Mota mu się kłębek w łapkach, z każdą
chwilą drze na marne
szarpie się, zahacza w pazur, trudzi kocię
biało-czarne,
doskonale nieświadome co spoczywa w jego
mocy,
nić oparcia w kimś najbliższym,
niezastąpionej pomocy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.