Kłótnia małżeńskia III
dla G. ;)
Trochę było już spokoju, odszedł P., a wraz
z nim kłótnie.
Gary, dąsy, ciągłe smęty też zniknęły
absolutnie.
Ale ten stan słodki, błogi,
gdy nie trzeba myć podłogi,
sprzątać, prać, myć i gotować,
chwalić, pieścić i całować
już niestety mi się skończył,
gdy On się w me życie włączył.
Miało być jak zwykle pięknie, jak to zawsze
miewać bywa,
ale żeby tak się stało, trzeba by nam cudu
chyba.
On się stara, ja nie powiem, ale coś mu nie
wychodzi...
czajnik spali, kawę soli, a ziemniaki znów
posłodzi.
Ręce mi już opadają, nawet nie chce mi się
gadać:
albo ja coś zrobię sama, albo będę to
poprawiać.
A ja też mam swe potrzeby: mecze, drinki,
koleżanki...
ale kiedy, skoro znowu on powiesił źle
firanki.
Znowu trzeba mu pomagać, znowu on czegoś
nie umie!
Kto mężczyzną jest w tym związku tego ja
już nie rozumiem.
Uzbrojona więc w wiertarę, gwoździe,
śrubki, desek parę
ruszam w prace swe domowe, a dla niego
stworzę karę.
Mianowicie, kiedy tylko zlew odepcham i
przeczyszczę
jemu wręczę mały prezent - krótki filmik
"Onanistę".
Niech się uczy, no bo wkrótce przyda mu się
wiedza taka...
no bo zamiast nocy ze mną to dla niego jest
kanapa.
Już jest koniec nocy ze mną, zero seksu,
przyjemności...
skoro on nie chce być męski, to nie będzie
po całości!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.