W klubie Kostuchy
Układasz notatki, próbujesz ogarnąć
dzisiejszy dzień.
Jest już późno, Księżyc rzuca na ziemię
słaby cień.
Lampy dobrze rozgrzane, jak zwykle na
ulicach pustki
- wszyscy siedzą w domu i zatapiają
smutki.
Spacerujesz by pomyśleć, z rapem wyjść z
tych kłopotów,
zabezpieczyć się tak, by nie doczekać się
powrotów
problemów, błędów, bezsensownych kłótni.
Przechodzisz przez las, most i obok
głębokiej studni.
Tyle kuszących rzeczy dookoła, lecz
przecież masz wygrać życie.
Nie pozbawisz się go, bo masz w swych
ludziach krycie.
Za dużo już tych myśli, nieudana twoja
układanka.
Szkoda, że tam, w dole, nie ma żadnego
zegarka.
Intuicyjnie przeliczasz jak długo trwa ten
stan,
liczyć od kiedy zaczęło się sypać i
zostałeś sam.
Tracisz rachubę, chcesz w ogóle skończyć
liczyć,
myślisz o śmierci, a ta sprawa jej nie
tyczy .
Komentarze (3)
Jak na swój wiek piszesz dość ciekawie, jednak nie
myśl o śmierci :) Śmierć myśli o nas całe życie, więc
po co mamy o niej myśleć? +++
Masz obsesję śmierci, to się czasem przytrafia w Twoim
wieku. A ten wiersz jest chyba najsłabszy z tego
cyklu.Rymy fatalnuie dobrane, raz żeńskie, a raz
męskie, byle tylko rymować. Może pisuj raczej
nierymowane.
Komentarz mój znikł:) może innym razem...