Kluska i chore myśli
opowiadanie gwarowe
Kluska i chore myśli
Przezywalimy niescęście jakie się stało we
wtorejsi wsi za Gubałówkom.Chłopiec udowiył
się kawołkiem chleba przy wiecerzy…
Ftosi opedzioł o podobnym zdarzeniu w jego
dziedzinie a było to mniej więcej tak…
Dzieci chodziyły na nauki piersokomunijne
do kościoła,coby mogły godnie przyjąć
Pana Jezusa i nie było zodnego
nieprzyjemnego wypodku ani tyz zniewozenio
nojświętsego sakramentu.Urocystości
komunijne udały się, syćka byli scęśliwi ze
pogoda dopisała i nikt nie zemgloł i syćka
byli obecni…Minon dzień.W rodzinie
bohaterki tego opowiadanio wiecerzali.W
pewnej kwili dziewcynka się zakrztusiyła i
straciyła przytomność .Wezwali
pogotowie,lekarz stwierdziył zgon.Był to
strasny cios dlo ojców i rodziny.Dziecko
postanowiyli pochować w stroju góralskim
biołym piyrsokomunijnym, w góralskiej
kosuli gorsecie i spodnicy syćko haftowane
złotem w leluje.Na syje przypieni jej
prowdziwe kórole tak jako przy komunii
świętej…i na nogi kierpce…Pogrzeb był
wartko bo się spodziewali jakiejsi wizyty
duszpasterskiej w parafii.Ludzi,kolegów
,rodziny było mocki na tym pogrzebie,grała
góralsko muzyka.Ojcowie radzi widzieli to
dziecko totyz fcieli go godnie
pozegnać…Syćka bardzo współculi
rodzinie…Pogrzeb się odbył trumne wsadziyli
do grobu reśte praśli deski coby ułozyć
wieńce i kwiotki…Kie się syćka oześli
gruborz postanowiył odpiąć
kórole dziewcyńce ze syje.Podniós wieko
trumny i dziewcynke do siedzącej pozycji
coby na karku odwiązać stązke z kórolami
…podpar kolanem za plecy i wtej z krztoni
wypadła kluska, dziewcynka ozyła…Gruborz
uciekł ze strachu…Dziecko wylazło z trumny
i wróciyło się na nogak du domu…co było
dalej nie bocem ino to ze ojcowie
odpuściyli gruborzowi zniewoge .Reśte mozno
sobie wyobrazić. Ftoz ta wie cy to prowda
ale nom ftej pomogło…i temu tom opowieść do
dzisiok bocem. Ojcowie odpuścili gruborzowi
taki paskudny występek cy i my ni możemy
sobie nareście odpuścić win ino wiecnie
cosi zawarzujemy do sobie…Niepilcy patrzom
na nos i się dogodajom i bedom nami rządzić
tak coby im było dobrze nie nom.Dyć majom
już fabryki,hotele,banki i rózne zakłady
pracy a fto mo dutki to mo do władzy
blisko…Takie to się mi chore myśli plącom
przybacujom i prześladujom, bo słonecka ani
na lekarstwo ino śnieg kurzy i kurzy
.Haj.
Komentarze (17)
Skoruso = Pan Bóg jak chce pomóc to
obmyśli taki sposób, że nikt nie wpadnie na niego.
Jeżeli opowiadanko fakcie oparte, to niech świat
wyciągnie właściwe wnioski. Nie ma rzeczy
niemożliwych.
U mnie też śnieg kurzy i aż mnie ręce bolą od
przekopywania się przez zaspy :( i pewnie dlatego nie
mogę się skupić na napisaniu najprostszego tekstu. A
Twoje wspomnienia czytam, jak zawsze, na jednym
oddechu. Pozdrawiam :)
Skoruso czytam zawsze twoja wiersze i opowiadania
gwara napisane z rozwaga bo jest w nich wiele
mądrości i piękna twoich stron
Piękne zakończenie tej smutnej przygody!!
Pozdrawiam serdecznie:)
wzruszająca opowiesć a zakończenie zaskakujące i
trafne
bardzo lubię twoje z życia wzięte opowiadania:-)
pozdrawiam serdecznie
Ciekawe... Życzę Ci słonecka :)
Przeczytałam i zamyśliłam się...zło zamienia się
czasem w dobro.
Pozdrawiam.
Ciekawy, choć trudny wiersz..
Nie wiem czy to prawda, ale słyszałem o podobnym
przypadku, choć skończyło się...
Dawno temu stwierdzono zgon... Trumna, żałobnicy,
śpiew... Nagle ''nieboszczyk'' usiadł. Było to na wsi.
Ktoś chwycił kosę i.... skrócił mu
''cierpienia''....Dobry przekaz. ''Miło'' było...
Nauka nie pójdzie w las, gdy
poetka-skorusa, oświeca nas:)))
Pozdrawiam, miłego dnia.
Wstrząsnął mną ten przypadek na cmentarzu. Nie mogę
dojść do siebie. A puentę masz dobrą. Jest tutaj
krytyka stosunków społecznych. Powiedz - czy ten
pieniądz to ma jakąś wartość, tam, gdzie wszyscy
pójdziemy kiedyś? Przecież go ze sobą do trumny nie
włożymy...
Jurek
ależ to opowiadanie niesamowite, aż mrozi...
a u mnie słoneczko, niech i Ciebie skoruso odwiedzi
:-)
Czytając tę gwarową opowieść wciąga....pozdrawiam
miłego dnia;)
Wciągająca opowieść ze wspomnień, ciekawie
poprowadzona z odnośnikami do teraźniejszości i
morałem. Trochę straszno i smutno, ale takich ze
szczęśliwym zakończeniem słucha się ze szczególną
uwagą. A moja córa właśnie w maju przystąpi do
Pierwszej Komunii. Pozdrawiam :)
Skoruso ciarki przechodziły od stóp, po głowę, gdy
czytałam tę niesamowitą i pouczającą opowieść.
Tak lubię Cię czytać:))