Kobieta
Ta, stworzona z żebra Adama
służebnica pańska, oddana
na wskroś dziś bólem potępiana
suszą lub deszczem wiecznie smagana
skazana za to, że ona jest Ona
za to, że słodycz rzuca w ramiona
za dotyk warg jej, noc nieprzespaną
oddałbyś wszystko, duszę szatanom
Ona to Miłość, co życie daje,
nie zawsze szczęście w nie jest wplątane
czasem wątpliwość wpada w jej serce
gdy idzie jesień w złotej sukience,
spogląda w lustro...czy jest w rozterce?
Ona to Ona?
Ten czas wciąż w pędzie..
w odbiciu widzi szarość i nędzę....
i strach w jej oczach
niczym w obłędzie
zima nastaje
już słychać tłuką się kosci stare
zgarbiona idzie powolnym krokiem
spogląda jeszcze przez szpary okien,
probuje radość w sercu rozpalić
lecz słyszy wieko...świat ma ją za nic.
Jeszcze uśmiechem dzieci przywita
zaraz odejdzie gwoździem przebita.
Czasem zostawia ciepłe wspomnienie
i swym najbliższym daje wytchnienie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.