KOCHANEK
Najpierw był wiatrem;
Czule wplatał się w jej włosy
Delikatne niedoświadczenie
Nadlatywał znikąd nagle
krótkich pieszczot chwila
i znikał mimochodem;
Potem był ogniem;
Rozgrzanym orężem
do tej pory miłości namiastkę
zamieniał w wulkaniczne erupcje
Dłużej i pewniej
Na Apollińskim rydwanie przybywszy
oddawał jej gorejące płomienie;
I stał się wodą;
Pełen romantycznej dozy
zalewał ją morzem kwiatów
Cichy spokojny
nie występował z brzegów
Do igraszek przyzwyczajenie
uciech mu odbierało;
Wreszcie ostał się ziemią;
Gdy wiek swój przypomniawszy sobie
Twardy i nieustępliwy
Zimny jak głaz
Dogorywał w łożu
żywiołowe swe lata
wspominał na koniec;
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.