Kochanka nocy każdej
Przyszła do mnie dziś trochę szybciej,
kwadrans jakiś.
Zawsze jest punktualna, pytam więc
- tęskniłaś?
Nie mówi nic, ściąga płaszcz.
Wiesza go, idzie do pokoju.
I patrzy na mnie…
… patrzy miłością i nienawiścią,
pogardą i fascynacją,
pożądaniem i wstrętem.
Ściąga sukienkę, bieliznę.
Okrywa swe jędrne piersi,
swe kuszące łono.
Rozchyla swe uda, na nich czarne
pończochy
i prosi…
… prosi i błaga, jęczy i piszczy
- mocniej! więcej!
Obejmuje mnie nogami, mocno ściska.
I nie puszcza.
Paznokcie swe z rozkoszy wbija.
I zostawia krwiste ślady.
Tak do białego rana, gdy z sił opadnie,
gdy rozkosz zaspokoi żądzę.
Ubiera się, odchodzi w milczeniu,
ale wróci wieczorem.
Moja kochanka nocy każdej,
samotność.
Komentarze (2)
Ciekawe ujęcie samotności, gdyby tak wiersz
wyszlifować:))
zmień to swe na coś innego :) to jest denerwujące :)
pozdrawiam