Kolejny
Przyszedłeś do mnie otulony
W zapach bzu i cynamonu
Spojrzałeś niemo urzeczony
Ciemnością mimo blasku świec.
Wśród marzeń miękkich i czerwonych
I oczu perwersyjnych błysków Oddechow
nazbyt przyspieszonych
Nie mamy odwagi wstydzić się.
Nie powtarzamy żadnych słów
A dłonie nie szukają drogi
Nie mając nigdy wspólnych snów
I tak znamy się za dobrze.
W braku ciepła twoich ramion
Po powitaniu mogę zasnąć
Nie pamiętając żadnych imion
Poza własnym.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.