Kolejny dzień
Kolejny dzień, jak żebrak nieśmiały
przyszedł
Stanął pośród pokoi – a lutnię miał w
ręku –
Podniósł głowę i wsłuchał się w tę
ciszę,
Co brzmiała chrapliwie jak trąby bitewne
Krzycząc agonią nieobecnych - bez
dźwięku,
Milczeniem, co zmarłych idei proporzec
Poruszało jak w twym oknie firanki
zwiewne
Pierwszy promień słońca gdy zagląda czy
może
Wejść – i dla świata cię
zbudzić…
Palce mu drgały biegając po strunach
I pieściły je swym dotykiem – a
one
Same grały, niepewne czy mu się uda
Potrącić właściwą… on wkoło się
rozglądał
Odnajdując wszędzie rzeczy znajome
Które od zarania kochał i pożądał…
I trafił wzrokiem na dłoń swą na lutni,
Co nieświadoma grała dziwną melodię
I jeszcze zrobiło mu się smutniej…
I jak Pigmaliona dzieł przeciwieństwo
Zmarmurzał pośród strzaskanych uczuć
I patrząc mi w prosto w oczy rzekł
godnie
Jestem twoim kolejnym dniem - nie
klęską…
W podzięce za kolejny dzień
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.