Kolejny który...
Ciepłe promienie letniego słońca ogrzewają
moje blade oblicze.
Lato tętni pełnią życia i kolorów.
Lecz ja widzę tylko spadające liście z
drzew, wszystko jest szare i smutne niczym
moje życie.
Jeszcze przed chwilą zenitujące słońce,
chowa się już za choryzont.
Gaśnie ostatnia iskierka w moim sercu.
Stoję przy torach i czekam na azylum dla
mojej duszy.
Sprowadziła mnie tu zima która opanowała
moją duszę.
Wszystkie uczucia utonęły pod grubą warstwą
ołowianego śniegu.
Jestem już tylko marionetką w rękach
Królowej Lodu.
Patrzę wzdłuż torów... coś nadciąga...
coś obleczonego mrokiem nocy.
Widzę karocę zbudowaną z ludzkich łez,
ciągniętą przez trzy konie.
Pierwszy jest oblany smołą, pali mnie
niemiłosiernie ognistym spojrzeniem.
Drugi szary i bez wyrazu, niczym wysłannik
Zimy.
Trzeci to świetlisty błysk, na którego
widok słońce topi śniegi.
Na koźle siedzi mroczna postać, na jej
głowie srebrna korona ozdobiona smutkiem i
strachem.
Karoca zatrzymuje się dwa kroki przede mną.
Postać wyciąga do mnie rękę uzbrojoną w
szpony.
Woła mnie delikatnie, przyciąga ku
sobie...
Zdaję sobie sprawę że to właśnie na niego
czekałem.
To jest mój "Wybawiciel".
Próbuję zrobić krok w jego stronę, lecz nie
mogę.
Ostatnie promienie słońca rażą me oczy i
nie pozwalają iśc.
Lecz światło szybko ginie, znika pod
naporem mroku sprowadzonego przez
"Wybawiciela", który woła mnie coraz
mocniej, coraz głosniej...
Jego głos zamienia się w straszliwy gwizd,
nie wytrzymam tego dłużej...
Stawiam dwa kroki, wyciągam ku niemu rękę
niczym ofiara szukająca pomocy a on ją
łapie i miażdży w uścisku.
Teraz widzę jego twarz.
Stoję zszokowany, widzę siebie z perfidnym
uśmiechem na twarzy.
Słyszę jak zgrzyta zębami, coraz głośniej i
głośniej.
Ahhh... nie tego chciałem, puść mnie.
A on odziwo znika tak, jak wszystko co było
szczęśliwe w moim życiu...
błyskawicznie.
Stoję na torach oszołomiony.
Z lewej strony słyszę jakiś chałas.
Odwracam się.
Ostatnie co widzę to zmierzająca w moją
stronę szydercza maska lustrzanego
odbicia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.