KOLEJNY RAZ...
Kolejny raz
biegnę przed siebie,
bez skutku szukając w tłumie
twojej twarzy...
I ciągle się łudzę,
że to tylko głupi żart,
że chciałeś jedynie mnie przestraszyć...
Oczy wpatrzone
są w jeden punkt.
Na stole w ramce
stoi nasze zdjęcie.
"Bez ciebie usycham,
proszę, przytul mnie..."
Powtarzam raz za razem,
niczym zaklęcie.
Dziś byłam u ciebie
kolejny raz...
Znowu tuliłam się
do zimnej płyty.
Znowu krzyczałam,
że to koniec już,
że się poddaję
i nie mam siły,
że ginę bez ciebie
centymetr po centymetrze,
że Pan Bóg biorąc ciebie,
zabrał mi powietrze...
Kolejny raz
patrzę pustym wzrokiem.
Nie krzyczę, nie płaczę.
Zabrakło mi łez...
I tylko pytam,
jak Bóg mógł rozłączyć
coś, co dopiero
zaczynało rodzić się...
Dlaczego nie zabrałeś
mnie zamiast jego?
Co on Ci zrobił?
Czym Cię obraził?
Tym, że buntował
przeciw światu się?
Tym, że pokochał
i został pokochany?
Kolejny raz
dzwoniłam do ciebie.
Nadal mam zapisany
twój numer
w telefonie...
i znowu usłyszałam
jedynie głuchą ciszę,
i po raz kolejny
zadrżały mi dłonie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.