Kolizja
Zderzam się z Tobą i płonę
Wstrzymuję oddech i czekam aż ochłonę.
I tak powracam do Ciebie bez końca.
Jak nadzieja na morzu tonąca.
Osuwam się znów na ziemię
Gdy Ty szukasz miłości we mnie.
I tak kolejny raz w labirynt uczuć
wchodzimy
Szukając siebie w niezliczonych korytarzach
błądzimy.
Bo obiecywałeś szczęście ale teraz
Leżę sama w tym pustym łóżku jak już
nieraz.
Z dłonią pełną wyrzutów sumienia
Wiem że nie mam już nic do stracenia.
Pasja i ból którą czuję
Ta beznadzieja którą ratuję
Mówi nam że odejść nie umiem
A tego uzależnienia nie rozumiem
Więc unikam Twego wzroku
By uniknąć wyroku.
Powoli wypuszczam dłoń Twoją
I obieram nową ścieżkę swoją.
Bo zmęczyło mnie to czekanie,
Nienawidzenie i kochanie.
I fakt że Tą jedyną nie byłam
I się dla Ciebie nie liczyłam.
Komentarze (2)
Smutno piszesz o miłości. No cóż, czasami i takie
pokazuje nam oblicze. Pozdrawiam:)
smutno u Ciebie bo z treści wiersza wynika,że zostałaś
oszukana Pozdrawiam ciepło :))