Z Kolonii
W katedrze gościła
aż pustka.
Na zewnątrz stała
niema rzeźba:
ujęci za ręce
przeciw czemuś protestują
o coś walczą.
I cóż, że wierzą?
Niedzielny obrządek,
choć jest sobota,
ma miejsce ulicę dalej.
Tu bomby barw,
towarów, targów,
okrzyków
może zachwytu
a może nie.
Akordeon żebraka
ginie w dżungli,
gdzie dzikie zwierzęta
w upartej hipnozie
polują.
Wszystko by dojść do wniosku:
za dużo wydajemy.
A gdy bogowie kładą się spać
wszystko milknie.
Woła pustką.
Miasto bierze się z handlu.
Komentarze (1)
Świetnie oddajesz 'serce' miasta... handel, tłumy,
żebracy ... dżungla ..