Koma
Obudziłam się bez chęci,
bo za oknem krzyczał deszcz.
Ledwo podnoszę kończyny,
przechodzi mnie prąd,
dreszcz.
Nie czułam nic. Nadal śpie?
Senna papka z mózgu,
gdzieś
Zgubiłam początek. Gdzie koniec? Gdzie
sens?
Gdzie różowy i gdzie czarny?
Kątem oka widze ludzi. W kącie oka mnie coś
duśi.
Przecież nie tylko szary jest ołówek,
węgiel szary też
jest.
Zdęcia czarno białe. Poprostu - szare.
Chmury szaro-bure,
Dym w kolorze snów - zszarzały.
Muzyka sączy szarą mgłę.
śpiączka, koma, omdlenie od rzeczywistości,
niemy krzyk, radość w próżni, pseudochęć
istnienia.
Spałam?
Tyle lat.
Tyle dni.
Tyle
kresek ołowkiem.
Komentarze (1)
mała literówka ''podnoszę'' tak jest poprawnie,wiersz
na dobrym poziomie... pozdrawiam