Komora
W niewoli oddechu
Miłość składa modlitwy
Szeptem, w głębi serca.
Ostrożnie ukrywa swe skarby
Przed złodziejem opętania
W pokucie za czyny niewykonane,
Dźwigam ze sobą
Słone krople łez, które
Kamyczek po kamyczku
Po cichu odkładam w swej duszy
Kamień na sercu co raz cięższy,
Z trudem go noszę na słumieniu.
Osłabiona, lgnę
By tulić co daleko
W zasięgu ręki
Szlocham z tęsknoty,
Prowadzi mnie tylko ślepa nadzieja.
Potykam się o własne błędy,
A gdy pytam o drogowskaz
Rozsądek w ciszy tajnie milczy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.