Koncert
Gdy mój mąż wieczorem gra na
fortepianie,
pies szybko zasypia, księżyc stoi w
oknie,
wybaczam mu wtedy wczorajsze gderanie,
a ogród w ciemności bezboleśnie moknie.
Nie razi mnie wcale mały nieład w domu,
sterty książek, gazet otwartych w pół
kroku,
biorę wtedy kartkę, wiersze same skaczą,
układam je równo na dowolnym boku.
Nie patrzę na zegar, nie doliczam
godzin,
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt
budzi,
muzyka przycicha,świat znowu dociera,
a ja odmieniona powracam do ludzi.
Komentarze (10)
Wiersze zazwyczaj powstają w niespodziewanej chwili.
Ładny i ciepły wiersz.
dom,spokój...opisana przez ciebie atmosfera to sama
poezja...czyta się z przyjemnością,pozdrawiam
jak dobrze mieć na stałe muze w domu, i jeszcze tak
pięknie umila Ci czas :)
Muzyka i poezja to dwie siostry, które żyją ze sobą w
bardzo dobrej symbiozie.
czas jest sprzymierzeńcem, dopiero świt
budzi...........cyt autorki...
ciepły dom schronieniem dla artystycznych duszy...
Przez otwarte okno płynie muzyka z tego
wiersza...daleko ją niesie.
to podobne mamy bałagany i te senne stany, w których
pisanie samo dba o siebie.
"Nie razi mnie wcale..." przecie to kwinesencja
dzialania. ;)
Tym zgodnym akordem dotknęłaś mi serducha. Ładnie też
skonczyłas( o!-już rozpoczęłaś) mi dzień dzisiejszy;
lepszej modlitwy( to moje odczucie ) nie mogłam
sobie wymarzyć. P.