Koncert
Koncert niezwykły rozpoczęty
euforia sięgnęła zenitu
widownia popadła w upojenie muzyką
gra świateł obmywa scenę
łuna krwi okrywa muzyków
drżących chaotycznie
w rytm grzmotów mrocznych
muzyk kształtował czarne nuty
ożywiają one klawikord
instrument wciąga palce
miażdży je gładko płaszcząc
krew spływa spod klawiszy
cienkimi strużkami znacząc swą drogę
muzyk drży jak oszalały
zniewolony własnymi akordami
gitara strzelająca woltami jak broń
ołowiem
artysta opętany elektronami jęczy
włosy na baczność stają
oczodoły oblewają się poświatą
język wiruje niczym wiertło
płonąca gitara
świeża woń spalonego mięsa
głośnik niczym wnikliwy obserwator
spogląda stoicko na spektakl
zorientował się konający gitarzysta
to dopiero preludium
przebudził się głośnik przepastny
zassał nieszczęśnika
lwim rykiem oznajmił uczynek
potrzebował krótkiej chwili
ze zdwojoną siłą eksplodował
zamykając swym aktem koncert
snując pejzaż masakry
wokół sceny na oczach oszalałego tłumu
Komentarze (2)
Rozbij tenw iersz na zwrotki - będzie bardziej
przejrzysty.
Jakbym osobiście była w tej filharmonii.
Bardzo udany debiut czekam z niecierpliwością na ciąg
dalszy. Od razu mi się skojarzyła piosenka: koncert,
koncert, koncert.../kto śpiewał?- zagadka/