KONIEC...
dla mojego skarbeńka, który mnie wspiera najlepiej jak tylko może i który jest prze....cudowny - 4KALI :):)
Blask księżyca, gwiazd
Powiew wiatru na leśnej łączce
ja...
wciąż trwam
w bezkresnej, głuchej ciszy
czekam na jutro
jeśli nadejdzie...
lub nie
na odrobinę szczęścia w mym jakże płytkim
życiu
W nieskończoność śpię i budzę się...
Każdego dnia
Z nadzieją na lepszy czas...
bezpretensjonalnie, ze spokojem
Aż w końcu nadejdzie moja kolej
powoli upływa czas
Nadchodzi koniec
jest już bardzo bliski...
Lecz ja nie tracę cierpliwości
Może wreszcie kiedyś się uda
Może wreszcie kiedyś uśmiech choć na chwile
zagości na mej wykrzywionej od smutku
twarzy
lecz dopóki coś się nie wydarzy
Zostanę TU
pomóc mojemu szczęściu
może tylko los
i RAFAŁ...
ale on nie nadejdzie
nigdy...
przepraszam
Już nie chce nic więcej
przepuściłam ostatnią szanse
na radość
trzeba było coś ździałać
a nie stać w miejscu i czekać...
moja wina...
moja strata...
mój koniec...
KALI ty jesteś jedynym moim pocieszeniem w tej rozpaczy powstałej przez tą niespełnioną miłość DZIA:* za wsysko koffanie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.