koniec
Przegrałam.
Dostały się
do mojej
głowy.
Szepty,
jęki
strapionych.
Ręce,
zimne dłonie
ciągną
pod powierzchnię
wody.
Głaszczą moje włosy
I prawie
z troską mówią
że już niedługo.
Cierpienie odejdzie
tak jak ciepło
z mojego ciała.
Przez chwilę
pragnę się im poddać,
ale po chwili,
gdy jest już za
późno,
szarpie się,
wyrywam, krzyczę.
Za późno.
Już nigdy nie wypłynę.
Komentarze (8)
nadzieja niech zwyciezy-pozdrawiam serdecznie
Konsekwentnie i dramatycznie. Ale nadzieja jest
zawsze... Naprawdę zawsze. Pozdrawiam ciepło.
Zatrzymujący wiersz...Pozdrawiam.
trzeba walczyć i sie nie poddawac pozdrawiam :)
Zapozno by wyplynac/ tak zamienilabym koncowke/ jest
cos ciekawego w tresci / nieco dramatyczna wymowa bez
nadzieii w tle / pozdrawiam
Trzeba bardzo pragnąć.Pozdrawiam.
nigdy nie mów nigdy
Rozpaczliwe wołanie... Pozdrawiam :))