Koniec dnia
Płonie dzień na stosie przemijania,
czas dorzuca minutę za minutą.
Koniec dnia.
Coś przyniósł, coś zabrał, coś zostawił.
Oglądam się za siebie.
Przebudzenie, poranna kawa, krople potu,
zmęczone dłonie, strumień zmywający
znużenie,
szklanka grzejąca dłonie,
dłuższy oddech,
koniec dnia.
Następna kartka z kalendarza bezszelestnie
opadła w nieistnienie.
Gdzieś w zakamarkach pamięci,
przeżyte godziny układają się do
zapomnienia.
Posegregowane zgodnie z ważnością,
bez sprzeciwu zajmują swoje miejsca.
Na progu teraźniejszości stanęła noc.
Rozgrzana zachodem,
zniecierpliwiona oczekiwaniem,
w płaszczu błyszczącym od gwiazd,
czeka na zaproszenie.
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz, ale jakby trochę przegadany. Daję
plusa, bo mnie zatrzymał.
Pozdrawiam