Koniec końców...
Brak dalej natchnienia,
brak chęci nawet na głupie westchnienia,
otaczająca pustka wypala w środku
brak perspektyw, brak dalszego wątku.
Niech jak grom z jasnego nieba spadnie,
i życie raz na zawsze przepadnie.
Nicość była, nicość jest i nicość
pozostanie,
już słońce jasne nie wstanie.
Już wszystkie nadzieje powoli dogasają,
dobre duszki chronić przestają.
Dzień bliski, dzień ciemny,
będzie jak każdy - nieprzyjemny.
Tonę wołam, czy ktoś usłyszy,
wszyscy cicho skradają się jak myszy,
udają, że nie widzą, nie rozumieją,
zawsze gdzie pieprz rośnie wieją.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.