Koniec legendy
50 lat temu, 11 III 1971 r. ms. Batory został sprzedany na złom do Hong Kongu.
Już nie popłynę, nie usłyszę
Mew, co do Helu towarzyszą,
Już nie poczuję chłodu mgły,
Jak pod stopami pokład drży,
Nie będę bawił się szampańsko
Na żadnym balu kapitańskim...
Już nigdy! Czy ty wiesz człowieku,
Ile pań pięknych na sun-decku?
Lub jak zaprószyć można głowę
Za grosze – bo to wolnocłowe?
A potem romantyczny kadr:
Mnie przy relingu trzeźwi wiatr,
Słońce się chowa gdzieś wśród fal...
Już brak mi rymów. Został „żal”.
Komentarze (25)
kawał historii,
pozdrawiam Jastrzu
ze smutkiem;(
Witaj.
No tak, to był ponoć okazały okręt, wiele rodzin
popłynęło nim, za chlebem.
Wspaniale jest wyrazona, ta Twoja tęsknota...
Pozdrawiam Michale
Az trudno uwierzyć, że mając stocznię, mieliśmy (bo
już nie mamy) tak mało takich statków. Brak słów. :(
Wierszyk ok. :)
Mam chorobę morską:) ale posmucę się z Tobą:):(
Piękne napisałeś wspomnienia naszej morskiej chluby...
ale co stare to na złom.Pozdrawiam.
Ładnie i refleksyjnie
Pozdrawiam serdecznie :)
Marek Żak - Tu nie chodziło o standardy techniczne,
ale o standardy hotelowe. Liniowce powoli przegrywały
już wtedy walkę o transport transatlantycki z
samolotami. A na wycieczkowiec na Batorym panowały
zbyt spartańskie warunki.
Nigdy nie płynąłem, ani nie widziałem w realu. Czas
używania jest określony, a nowe standardy techniczne i
bezpieczeństwa nie pozwalają na jego przedłużanie w
nieskończoność niestety. Fajnie, że przypomniałeś.
Przywołujesz wspomnienie niegdyś dumy naszego kraju.
Pozdrawiam.
Marek
...źle doczytałam...przyznaje ci rację :)
Dziękuję za odwiedziny.
Najka - znowu pomyliłaś dwa statki. W Turcji
zezłomowano następce "Batorego" tss. "Stefan Batory".
Ja nigdy w życiu nie płynąłem "Batorym". Jedyny mój
osobisty kontakt to obiad w restauracji, kiedy
"Batory" przez rok był hotelem.
W 2000 roku...
Doczytałam Michale ze został zezłomowany w stoczni w
Turcji...pozdrawiam.
smutne,że po wspaniałej służbie,choć to tylko statek
,spotkał go taki los..pozdrawiam
Z nostalgią i nutką humoru. Autor pisze tak jakby
przeżył te wszystkie emocje, choć ze względu na jego
wiek
sądzę, że przed półwieczem raczej nie "zaprószał
głowy":)
Miłego dnia jastrzu:)