koniec życia.
Zamknięta w czterech ścianach,
opuszczona, skrzywdzona, niechciana.
W głowie myśli samobujczych wiele,
pouścił chłopak, rodzina przyjaciele.
Chora na życie i sens bycia,
szukam szchronienia i ukrycia.
(takiej izolatki dla niechcianej
nastolatki)
Sięgam po żyletkę myśląc o końcu,
zapominam o wszystkim: szczęściu, miłości,
słońcu.
Krew spływa po dłoni jak struga deszczu z
nieba,
tak miało być, myślę, że tak trzeba.
Mniej na świecie dziwnej i
nierozumianej,
chorej na życie istoty małej.
Umieram w spokoju i ciszy,
nikt mnie już nie usłyszy.
Kończe życie w krwi kałuży,
już nikt mnie nie uratuje, życia nie
przdłuży...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.