Konie,kruki...
Oby nigdy i nikomu,
nie śniły się martwe,
to nie podróż do domu,
bo tam zawsze drzwi otwarte.
I czarnych skrzydlatych sznur,
co go śledzi i widzi,
nie ma szans na śpiewu chór,
bo ich nienawidzi.
Konie i kruki,
w snach ciągle one,
te same pomruki,
cały się boje.
Za dużo ja mam hałasu,
zbyt wiele tych płomieni,
może brakuje mi czasu,
a może czerwieni...
Komentarze (1)
Nie siedź z założonymi rękami, tylko coś zrób. Ten
wiersz wzywa.