Kontemplacja
Zostało po mnie słowo, jeśli jeszcze
wierzące
w nauki, co blichtrem ufają kamiennym
kręgom –
a jaśmin dogasa ogniem i strąca spojrzenia
niechcący –
jakby był nocnym aniołem, błądzącym wśród
gwiazd włóczęgą.
Nie nauki lecz chaos, co w serce pustkę
przemienił
i bijąc w pierś zauważa, jak się smutek
zasklepia w rany –
kiedy godzina dla życia, a życie – póki do
ziemi
nie odda milczenia słowom – a słowa
zakreśli w zamęt.
Bo co innego, gdy jestem – a kiedy jutrznia
woła
na wyblakłe pastwiska, lub kiedy młotem
uderza –
jak skrzydłem upadły ptak – niedokarmiony
gołąb –
fałszywy niczym prorok, co ofiar szuka
wśród zwierząt.
Bo nie ma nade mną rozumu, co nieraz gromem
rozbrzmiewa,
jak zapomniany poemat, którego nikt nie
napisał –
a możesz wisi szubienic korzeń – jak
truchło drzewa,
gdy spopielony na kartach – atrament w
długopisach.
Zostało po mnie nic więcej, lecz mniej niż
obłok dymu
i zapomnianych legend – cień prawdy w
człowieku obcym.
Bo nic nie wskóra serce, gdy żyć musi nad
przymus –
a przymus nie pozwala – na powrót małym być
chłopcem.
Komentarze (1)
Niezwykle ciekawy wiersz...przeczytałam z
zainteresowaniem.