Kornelius – kaliber 7...
jesteśmy aktywni. łańcuchy i reakcje, na
dotyk.
izotopy w dłoniach, kończą moja prywatna
kadencje.
utknąwszy pomiędzy cisza a pierwszym
słowem.
ołtarze na kształt sypialni, ofiary z Abi -
składam.
na piersiach, medaliony dochodzące do
płomienia.
zbawienny ogień - pochodna popiołu,
spełniona.
puszczam oczęta na wybieg, skok przez kręgi
na wodzie.
dasz głowę? zapomniałem imię - pod topór
kładziemy.
rozgrzane ciała i części składowe zachwytu.
w lustrach dzieci, stare jak papeteria,
niezapisane.
wspomnienia w listopadowych skrzynkach i
re-produkcja na masowa skale - czekalem.
strzeliło mauserem. pomiędzy oczy.
katedra den bosch i figury geo-metryczne
świętych.
pozostala modła, poczekalnia i gwarancja
znikania.
gotowy? postrzelamy?
Komentarze (6)
nie czytałam jeszcze Twoich wierszy? dziwne... są na
prawdę dobre
OdBEZPIECZONY PISZESZ...to może zagrajmy w
ruletkę...byle lufy nie przykładać do głowy...a z
głową .czytam jak zwykle z zainteresowaniem:)fajny jak
lubie...:))
Jestem tradycjonalistą przywiązanym do kalibru 9 (
zwykły kałach) - taki nie robi dziurek - łeb urywa , 7
za mała!
świetny dużo desperacji bo marzenia plany dzieci
Poczekalnia Ręce świecą można postrzelać Wiersz dobry
Masz fantazje jestem zachwycona słowem i emocją :)
życie w zawieszeniu , z daleka od bliskich , stare
życie wydaje się takie odlegle ,a człowiek
nadnaturalnie drażliwy ,wrażliwy na wszystko...
bardzo dobry wiersz. podziwiam
Każdy wers przynosi coś nowego... przeczytałam z
przyjemnością,pozdrawiam