korony z głów spadły
niżej niż dłonią na ziemię upaść nie można
więc
rozrywa się warstwa mocnej tkaniny na
tysiące
smukłych włókien i wracają do źródła
gdzie powstały ich nici by zamknąć cykl
raz otwarty a wieczny
wargi drżąc szepczą słowa do drzew i
całują korę by uleczyć rany sprzed zimy
szelest wiatru to tylko mróz
skamieniałych
oddechów a choć konar tylko się złamał
to wiecznością nie jesteś już w mych
dłoniach
bo nagle świat roztrzaskał się żarem
dziewięciu
minut po dziewiątej
Niespodziewane uwolnienie. Ambicjonalnie więc może źle ale niech będzie, że lżej.
Komentarze (4)
Smutny na pewno, ale jest początkiem jakiegoś
oczyszczenia z pewnością.
Pozdrawiam również. ;)
Bardzo smutny Twój wiersz. Na pewno nie zimny. Ból i
smutek aż kapią z niego. Od dziewiątej dziewięć.
Pozdrawiam :)
"Serce ,co kocha, rowne lic ozdobie" / Michal
Aniol/.
Pozdrawiam z daleka.
To co było całym życiem nagle w pył obraca się..
najtrudniejsze to te sytuacje, które ni stąd ni zowąd
diametralnie zmienią się o 360 stopni.
Pozdrawiam, + zostawiam