Koszmar
Jeśli obawiasz sie samego siebie...
Boisz się ciemności moja droga,
tej prawdziwej gdzie wije się diabeł.
* * * *
Gdy stajesz wieczorem zjeść,
od wielu lat hodowane oślizgłe robaki.
Piszcząc wypływają z twoich ust.
Ich małe owłosione odnóża,
nerwowo łaskoczą twój jaszczurzy język.
Spoglądasz ukradkiem na wilgotną ścianę.
Czarna gęsta maź próbuje,
zepsuć twój sfermentowany czas rozkoszy.
Powolnym ruchem dokładnie zlizujesz
zgniliznę,
przeszkadzającą w delektacji tłustych
smakołyków.
Oślizgła upaćkana twarz po soczystym
posiłku,
opłukujesz ciepłą cieknącą krwią z
sufitu,
Obwieszonego krzyżami śmierci.
Tam codziennie umierają ofiary,
Od łakomych zachcianek moich myśli.
Zniszczone tępe gwoździe z suchych
paznokci,
wbite głęboko w ciała do spożycia.
Kilkakrotnie wysmarowane zimną wydzieliną
trawienną,
by miękka skóra odeszła od mięsa.
Zrobiła mi martwe pamiętne podłoże,
dla obolałych splamionych stóp.
Ostrym pogniecionym papierem,
przecinasz skażone powietrze.
Nawet najmniejsza istota,
nie zniesie istnienia w twoim otoczeniu.
Jesteś nietykalną plagą,
zapomnianą trucizną.
Niezniszczalne czynem ani słowem.
Przenikasz umysły i uśmiercasz na
miejscu.
Twój uśmiech pełen brzytw,
wyłania się jak koszmar.
Nie mogę opanować swoich pokus,
brakuje mi ludzi do cielesnych zabaw.
Samotna siedzę na spróchniałym korzeniu,
pozbawiona litościwego snu erotycznego,
W mgle nabitych na pale zwierzęcych
wnętrzności.
Z wielkiego zaschłego liścia,
wyjadam pełne larw prochy zmarłych.
To kojący środek dla serca,
pokrytego palną kleista smołą.
Wystarczy jedna mała iskra,
by oświetlić drogę, dla której żyje.
* * * *
Ostatnim tchnieniem próbujesz się
zbudzić,
lecz to prawdziwa rzeczywistość
kochanie.
...nie zamykaj oczu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.