KoT
Czarny, szpetny kot u drzwi mych stanął
– jeden z tysięcy w tej plugawej dzielnicy
–
Grzbiet swój do głaskania wygiął
Jak do batów ongiś plecy wyciągali
grzesznicy
Pytam się więc grzecznie: „ – Czego
kocie?
– Czego oczekujesz po tej nocnej
wycieczce?”
Wyciągnąłem tedy rękę od niechcenia
Nakarmienie go nawet mi do głowy
przyszło
Wtem oczy straszne ja dojrzałem jego
Było w nich coś ze śmierci, coś co
unicestwia!
Pytam się więc z rezerwą, statecznie:
„ – Czego oczekujesz kocie po tej później
wycieczce?”
Począłem różne fakty łączyć ze sobą
Szczury, na przykład, spać mi nie dawały
Teraz nie słychać ich za drzwiami, za
zasłoną
Kocie – czy to czasami nie twoje
czary-mary?
Pytam się więc jego ostatecznie:
„ – Czego oczekujesz po tej twojej
wycieczce?”
Szpetota uzewnętrzniona ukryła jego
zamiar
Który jasnym, białym się teraz wydaje
Kończmy więc ten bal, ten karnawał
Nim nas dzień tak jak posągi zastanie
Gotowy już jestem w duszy swej
zwierzęcej
Modlitwę więc mówię, mamrocząc
Mówię do siebie „nigdy więcej”
Szkoda, ale odjeżdża mój życia pociąg
Wtem coś dziwnego się dzieje
Oczy jego odchodzą w zapomnienie!
Zwykłym kot się staje
Mija groza, ulga nastaje…
Głaszczę więc go z duszą na ramieniu:
„Kocie, proszę cię, pozostań taki
Pozostań w swoim czarnym, szpetnym
istnieniu”
Komentarze (5)
To jest niezły wiersz podoba mi się pozdrawiam;)
Fajny i wciągający:)pozdrawiam cieplutko:)
Wciągająca historia. Czasami trzeba dobrze się
przypatrzyć aby dostrzec to czego w pierwszym
momencie nie widzimy.
Pozdrawiam:)
++:))
Pytanie czy pozostanie w swoim istnieniu :) Pozdrawiam
serdecznie +++