Krąg Dnia czyli rozważanie nad...
Dinozaury odeszły
Pragnę być ziarnkiem piasku bitumicznego
Poczuć delikatną dłoń Odkrywcy
Lecz zamiast tego mogę być również kroplą
wiosennego deszczu
Wiosenny deszcz pada zawsze prosto
I wiem,że mnie nie okłamie i nie
zwiedzie
Spoglądam więc na kraniec horyzontu
Horyzontem mym są stopy złączone
A oczy zmęczone morzem przekrwione
I sól w kącikach miejsc czasem
zaznaczonych
Kruszy się i wyniszcza odwieczny krąg
dnia
I wiruję bezszelestnie
By pielęgnować w Tobie cichość zła
Dlatego ukrzyżowałem na swym krzyżu swój
ból
Nie schylam się
Kruszy się kręgosłup
Czy donoszę życie do jutra?
Kuloodporna fotogeniczność dnia
Nieudzwigniety kolor nieba
A figury woskowe wzbogacają potajemnie
uran
Dlatego mając stopy pełzam
Schowam Cię w nieobecnym oddechu
pocałunku
Kazdy krok trudniejszy
Z kazdym pokorniejszy
Oto nieprzeoczona cnota
Trumienne kształty pełne trywialnego
błota...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.