KRAJOBRAZ
Blade, listopadowe niebo…
Alejka liśćmi wysypana…
Ogołocone, poczochrane
Drzewa rzucają cień niemrawy.
Gdzieś w dali głodne wrony kraczą,
Drepcząc po polu przemoczonym.
Smucą się wierzby, łkają brzozy,
Burawe pola śpią zmęczone…
Zziębnięte łąki pod mgiełkami
Jeszcze ostatnie kiełki pieszczą,
I trzciny szumią nad stawami,
W pół zgięte pod siąpiącym deszczem.
Szaro i buro, i smętnawo,
To leje, to wietrzysko dmucha.
Słońce wstać nie chce, zresztą, po co?
Żeby narzekań wiecznych słuchać?
A gdzieś przy miedzy, może w parku,
Samotna, strojna jarzębina
Mżawki i deszcze ignoruje,
Pyszniąc się koralami swymi.
Zziębnięte, lekko pokurczone…
Chmurka czerwieni wśród szarzyzny…
Na pojedynek wyzywają
Zimę nuteczką optymizmu.
Komentarze (11)
Zimę nuteczką optymizmu - piękne zaczarowane słowa -
cudnie się czyta
Pięknie i z optymistyczną puentą.
Piękny jest Twój listopadowy krajobraz.Pozdrawiam
serdecznie:)
Piękny opis przyrody.
Z przyjemnością przeczytałam.
Pozdrawiam serdecznie:)
Śliczny opis listopadowego krajobrazu.Z przyjemnością
się czyta.Powodzenia.
piękny krajobraz wymalowałaś lekkim piórem
....urzekała mnie ta chmurka czerwieni wśród szarości
;-)
pozdrawiam serdecznie ;-)
Uwielbiam wiersze o przyrodzie, ten jest piękny, ja
nie umiem tak ładnie o niej pisać. Jarzębina, po
góralsku to 'skorusa, jak nick naszej koleżanki poetki
na beju. Pozdrawiam obie panie :)
Ładnie, melancholijnie, pozdrawiam:)
Czas jarzębiny:)
Piękny wiersz o jesieni i ta czerwona jarzębina.
Melancholia. Pozdrawiam.
Czasami wszystko składa się w logiczną całość, a
często nie ma jednak sensu.