Krakowska opowiastka
Naprawdę warto przeczytać całe... Witam po długiej nieobecności :)
Słyszałam ostatnio pewną historię,
prawił o tym młodzian z Krakowa.
O tym, jak dwa serca złączone
Bóg dobry w miłości uchował.
Ona - marzenie, piękny kwiat róży,
usta jak bez, włosy jak heban.
On - wątły chłopiec z biedy podnóży,
z oczami marzyciela.
Poznali się przypadkiem. Gdy on na ulicy
starą gitarą czarował ludzi.
Ona usłyszała, zamarła w zachwycie...
Poczuła, że jej serce się budzi.
Z chłopakiem usiadła a ten zaniemówił
widząc piękne zjawisko przed sobą.
Spojrzała mu w oczy a gdy wzrok odwrócił
zaintonowała pieśń czysto.
Gdy ją usłyszał jak śpiewa piosenkę
pomyślał, że anioł to zstąpił z nieba.
Dotknął strun lekko i wolno poruszył
by dźwięki połączyć jak trzeba.
Zamarli przechodnie, bo od tych dwóch
młodych
magia płynęła czysta i moc.
A oni siedzieli, patrzyli sobie w oczy
i czarowali tak przez całą noc.
Gdy godzina zrobiła się naprawdę późna
ciężko oddychając, zapatrzeni w siebie
złożyli na swych ustach cichy pocałunek
-
obietnicę... tajemnicę ukrywając w
niebie.
Przez tydzień cały widywali się razem
w parku, po zmroku siadali na ławce.
I w ciszy patrzyli sobie w oczy, w
dusze.
Nie potrzebne były słowa, ulotne jak
dmuchawce.
Jedyną ich rozmową była wspólna muzyka,
była fizycznym i psychicznym zbliżeniem.
Powiedziałbyś, że co to za miłość - bez
słów?
Jednak najpiękniej ukażesz ją właśnie
milczeniem.
Lecz nagle w drugi tydzień dziewczyna nie
przyszła
w miejsce, gdzie zawsze się widywali.
Załamał się młodzian, serce go bolało,
że może mu jego Zosieńkę zabrali.
Gdy tej wciąż nie było ruszył na miasto.
Zły na nią i na samego siebie.
"Głupiś! - myślał - nie anioły dla
ciebie!"
I stanął, utkwiwszy smutny wzrok w
niebie.
Wtem lekki powiew wiatru go ruszył
i przywiódł przed jego nogi kartkę.
Na niej zdjęcie jego Zosieńki...
zerknął na krótką pod nim notatkę.
"Zofia, lat 20, zmarła w dzień
wczorajszy
na skutek przewlekłej choroby".
Opuścił kartkę chłopiec spokojny
i poszedł do miejsca ich spotkania tamtej
doby.
Usiadł pod ścianą i ze łzami w oczach,
które wnet po policzku ściekać poczęły
grał tę melodię, którą ona śpiewała
i gdy marzył by dni te nie przeminęły.
Płakał i grał, mijali go ludzie
gdy on łączył z muzyką cierpienie.
I gdy ogarnął go w końcu spokój błogi
znów poczuł lekkie wiatru tchnienie.
"Jesteś tu" - wyszeptał i zamknął oczy
oddając się niemej przyjemności.
A kiedy wiatr zniknął - on został sam,
lecz nie zauważał już swej samotności.
Znalazł ukojenie w tym, że jest
bezpieczna.
Wiedział dobrze, że nic nie mógł jej dać.
Choć ciężko mu było zapomnieć jej oczu,
choć ciężko się było pożegnać.
Przez lata więc myślał o swojej
Zosieńce.
Powiesz, że głupi, że nie powinien.
Lecz zmieniłbyś zdanie, gdybyś zobaczył
do czego zdolny jest człowiek
miłości coś winien...
Nie jest idealny. Ale proszę o zrozumienie.
Komentarze (12)
Naprawdę wzruszający,wow i wow:-)Osobiście nie znam
się na pisaniu jakoś specjalnie ale jest o.k.Ja po raz
pierwszy pokazuję swoje wiersze wiec wielkie dzięki za
taką pozytywną opinię i za głosik ;-)
Do czego jest zdolny człowiek miłości coś
winien...Ciekawa releksja.
Debiut udany, jesteś młodziutka ale masz w sobie
talent tylko trochę dopracować rymy i rytm
wiersza.Pozdrawiam Henia
Jak na młody wiek autorki to niezły. Ja mam 33latka i
jeszcze sporo pracy przede mną:)
Tak, to prawda, nie jest idealny, ale jeszcze troszkę
szlifu, przerobić na rymowany i cudo, rozpruje
najtwardszy stop, bez względu na to baba to czy chłop,
a łez nie pozbierasz po każdym.
Wzruszająca baśń.
Mi się udało już uciec śmierci dwa razy:) Doszedłem w
pewnym momencie do wniosku, że życie to taka ucieczka
przed śmiercią:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Szanowny panie wwp, dziękuję za uznanie i wzruszyła
mnie pańska historia, naprawdę :) W moim pisaniu jest
tragizm, ponieważ mimo iż jestem młodą osobą, to
przeszłam w moim życiu więcej niż niejeden dorosły
człowiek. Poczynając od bólu, choroby kończąc na
śmierci moich bliskich. Stąd nutka smutku i dramatu w
moich wierszach. :)
A gdy chlopak odejdzie pewnego dnia za horyzont ,
gdzies wsrod aniolow odnajdzie swoja Zosienke
i niebiosa beda wychwalac razem na wieki.
Serdecznosci przesylam z daleka.
PS
Wzruszyl mnie twoj wiersz, gratuluje pomyslu.
Witam Klaudio, ja już stary-66, Ty młodziutka, lecz
zastanawiające jest dla mnie, skąd taki tragizm w
Twoim pisaniu? Miałem 6 lat kiedy uległem b. poważnemu
wypadkowi na ul. Grodzkiej. Kiedy złożony niemocą w
szpitalu na Kopernika w Krakowie odwiedzał mnie pewien
gość - sprawca mojego nieszczęści.Przesiadywał ON przy
mnie dniami i nocami czytając mi bajki Krasickiego.
Mam to wydanie do dzisiaj datowane na 1952 r. z jego
dedykacją. Pomimo wielkiego cierpienia, kochałem go. A
potem wiedziałem, że sam będę pisał. Życzę Ci weny i
dobrego "zadęcia" jak też wytrwałości. Z uznaniem
wwp.
*za niego. Klawiatura szwankuje :)
Mówiłam, że wiersz nie jest idealny i nie oczekiwałam
pochwał za nie. A do tego ja nie jestem doświadczoną
poetką, mam dopiero 16 lat i długa droga przede mną by
wprawić się w pisaniu. Aczkolwiek dziękuję za opinię,
każda jest dla mnie cenna.
takie teksty były kiedyś śpiewane jako tzw. ballady
dziwdowskie. Ale one miały przynajmniej jakiś rytm
zachowany i unikały takich wpadek, jak:
bo od tych dwóch młodych
magia płynęła czysta i moc.
- bo to oznacza, że chodzi o 2 mężczyzn lub chłopców.
albo:
zmarła w dzień wczorajsz- zamiast w dniu wczorajszym
czy:
wątły chłopiec z biedy podnóży,
Słowem: szkoda, żed ten tekścik odwołuje sie do
Krakowa, bo w tkim mieście nawet ballady dziadowskie
to była prawie literatura.