krasnal
dreszcz ulicy w małym domku
w oknie płonie księżyc
lęk przed nocą depcze rozrzucone
gwiazdy
pozostały płótna i buty malarza
zmrożony styczniem czekam
na ostatnią wieczerzę którą chciałaś
powiesić
w namalowanej kuchni
przeciw szaleństwu obsesyjnej zazdrości
a jestem jak skulony krasnoludek
pod czerwonym taboretem
namaluj namaluj mój lęk
a potem podaj dłoń
jesteś jak dwie rączki dziecka
na moich ustach
jeszcze nie namalowane
a już je pokochałem
Komentarze (6)
super podoba mi się :) milutko pozdrawiam
Intryguje, zatrzymuje, porusza
podoba...
Wymownie.
Czytam bez /mały/, bo krasnoludki zazwyczaj takie są
same z siebie :)
Pozdrawiam :)
Tojest poezja. Barzo dobry przekaz wysokiej klasy.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dobrze, że koniec wiersza zajaśniał optymizmem.
Pozdrawiam :)
Fajna opowieść.