Kres Ziemskich Wlascicieli
Slonce migocze na rzesie oka
Po zdzblach trawy wedruje rosa
Smak kawy i mysli nie takie straszne
Rysy na szybie tez mniej wyrazne.
Zapomnialem koszuli z placu zabaw
W rekawie zasnela zmeczona zaba
Zachlanny ksiezyc sloncu blask kradnie
Dzis wisi na niebie wyjatkowo
nieporadnie.
I zaden skrawek ziemi nie nalezy do nas
Zadne drzewo,skala czy toczony glaz
Pozostana do konca istnienia bez ziemskiego
wlasciciela
Twoj szkielet zdobic bedzie parapet
stworzyciela
I radze sie dobrze wyspac za zycia
Po smierci nikt nie zmruzy oka
Tam nie bedziesz mial zmeczonego ciala
Zadna dusza nie zimituje omdlenia.
Budze sie,a posciel mokra
Obok z poduszki wyciekl sen
Gesie piora poduszki nienaruszone potem
Zwierzeta przezyja nas i zawladna ludzkim
zlotem.
Ptak spoglada z gory litosciwie
Jest prawdziwym krolem
nieubezwlasnowolnionym
Coz ,ze czasem wrobel gloduje
Smakuje wolnosci ze skrzydlem
rozlozonym!
A jesli zwierzeta sa Boga slugami
My z pewnoscia jestesmy niewolnikami
Kres ziemskich wlascicieli nadchodzi
Cos co krew wrzaca nam schlodzi!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.