Kresy marnego słowa
Z oddali słyszę śpiew
i chmurki mi znajome
spięte pocałunkiem na zawsze,
otwiera się serce poruszone sztuką
namacalnie już tańczy
słysząc pierwsze brzdęki nut
surowe,czyste jak nie wiem
a w każdym,wolność usłana strumieniem
nie da się chadzać obok bez echa,
niezauważalnie,obojętnie.
Powoli dobiega mnie
omal niesłyszalnym szmerem
lecz z takim zębem,tą sprężyną
że trafia w sedno scenicznej swobody.
Poczuć tę aurę ożywczą
i niepokój czekania
co przewraca raz na zawsze
nieznane kresy marnego słowa.
Niewyobrażalne piękno
pojawia się znikąd,szokuje
niepostrzeżenie otacza
niczym wiatry na morzu,sprzyjające.
Komentarze (1)
Znowu warto się zatrzymać u Ciebie, nieoklepany temat,
ciekawa myśl :)