Krew na wardze
Trochę wspomnień skrzywdzonych.
Siedział przy stole i odrabiał lekcje.
Jak zwykle.
Nie miał problemów z lekcjami.
Prawdę mówiąc nie mógł mieć
Bo nikt mu z nimi nigdy nie pomagał.
Usłyszał pukanie.
Wystraszył się.
Jak zwykle.
Momentalnie schował się w szafie
Bo wiedział że przyszła jego matka.
Siedząc tam skulony
Widział każdy raz
Kiedy ona przychodziła.
Czuł na skórze każdy raz
wymierzony kablem.
Ona tylko po to przychodziła.
I jeszcze po pieniądze do jego babci.
Siedział tam w ciemności
I wsłuciwał się w krzyki.
Wychwytywał pojedyńcze frazy.
"...daj mi 50 złotych..."
"...gdzie ten gnojek?"
Już wiedział że zaraz będzie musiała się
"Odreagować".
Kurczowo chwycił się za kolana.
Tłumił łzy.
Wiedział że jak wyda jakiś dźwięk
Ona znajdzie jego kryjówkę.
Wyszła.
Sytuacja ta powtórzyła się
Jeszcze wiele razy.
Pewnego dnia nie wytrzymał.
Usłyszał jak uderzyła jego babcię.
Wyskoczył nagle z kryjówki
I chwycił ją za kurtkę.
Odzyskał świadomość na korytarzu
Leżąc na niej z wymierzoną w jej twarz
pięścią.
Smak krwi na jego wardze zadziałał jak sole
trzeźwiące.
Zszedł z niej.
Nie zważał na jej obelgi
I wzrok sąsiadów za swoimi plecami.
"Ty skur***lu!"
"Urodziłam cię!"
Wszedł do mieszkania.
Wtulony w ścianę,
Trzymając się za kolana,
Tłumiąc z trudem łzy
Szeptał w kółko.
"I co z tego?"
"Po co?"
Do tej pory pukanie powoduje we mnie
dreszcze...
Jak zwykle.
Już dawno chciałem to z siebie wyrzucić.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.