O krok...
Jestem tuż, jestem tuż o krok...
nie dostrzegasz mego ciała...
dzień szkarłatem zapadł w zmrok...
chemia synaps już nie działa...
chociaż centymetry dzielą dłonie...
oczy się w sympatii spotykają...
ciepły głos jej wieści koniec...
cząstki tlenu w płucach drgają...
"Jestem tuż, jestem tuż o krok...
lecz latami nie widziałeś...
jak me serce już oplata mrok...
setki twych obietnic, zapomniałeś?"
"przegapiłam te dialogi...
i monolog wdarł się w życie...
już nie będę szukać drogi...
skute lodem serca bicie..."
kurewsko przepraszam, moja droga...
arytmetyka mego mózgu mocno zawiodła...
gdzie bym nie spojrzał, nie szukałem
Boga...
natura serca mego zgorzkniała i podła...
każdego dnia od zamknięcia Twych
drzwi...
wpadam w szał.. strzelając pięściami...
chociaż zadra w twym sercu włócznią
tkwi...
chciałbym znów stanąć pod tymi
drzwiami...
zwij mnie głupcem, zwij żałosnym...
i tak cię będę wielbił skrycie...
jesteś tym najlepszym i najgorszym,
co mi przyniosło to przeklęte życie...
Komentarze (5)
Za Maćkiem
jeden wulgaryzm psuje cały tekst
Rekuperator, dzięki za odzew, widać mój wiersz był
wart twojego czasu na napisanie słów kilku,
pozdrawiam.
Infantylne.
Może poziom Gimnazjalny/
Ale nie ma już gimbusów?
Ojej, Przepraszam.
Ależ emocje! Nie sposób przejśc obojętnie!