Królicza nora nigdy nie istniała
Sześć stóp pod ziemią –
martwy, już matce Ziemi
z objęć wydarty.
Piękna samego
krwią wysmarowany.
Czekam, i doczekać się
nie mogę – niedopasowany.
Nieodpowiedni –
dla nieba i piekła tak samo.
Z duszą rażoną prądem,
na kawałki strzaskaną.
Podążam w jedynie sobie znaną
stronę – nie do opisania potworną.
Jedynie sumienia kompas mi dali
na drogę, drogę krętą, toporną.
Króliczej nory już nie ma.
Nie wiem czy kiedyś była.
Bez zmysłowej percepcji,
Ziemia dalej by istniała, żyła.
Wzlatuję więc do wnętrza,
gdy magma z wulkanu wylewa.
Oceanu toń przeklęta,
z ukrzyżowań me nagie ciało
obmywa.
Komentarze (1)
Fajniste, z pomysłem, pozdrawiam :)